poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział piąty

Promienie słoneczne przebijały się natarczywie przez cienkie zasłony, oświetlając niewielkie pomieszczenie, w którym znajdowała się białowłosa dziewczyna. Jej ciało zajmowało łóżko usadowione tuż pod samą ścianą. Kosmyki częściowo zakrywające bladą twarz i klatkę piersiową, unosiły się z każdym delikatnym wdechem, by po ułamku sekundy, opaść bezwładnie z powrotem na pościel. Nie minęła chwila, gdy pod wpływem hałasu docierającego z zewnątrz, nastolatka uniosła leniwie powieki. Zamrugała parę razy, próbując przyzwyczaić oczy do rozświetlonego pokoju. W jej głowie rozbłysła setka wspomnień, pozwalająca odpowiedzieć na pytania typu: gdzie jest? Jak się tu znalazła? I co takiego miało miejsce minionego wieczoru?
Pod nagłym impulsem, podniosła się do pionu. Jej wzrok przykuł zegarek, stojący na stoliku obok.
– Dziewiątą – szepnęła, po czym ponownie przybrała leżącą pozycję.
Minęły zaledwie cztery godziny, od kiedy udało jej się usnąć. Natłok wydarzeń nie pozwalał na wcześniejsze zmrużenie oka. Musiała dokładnie przeanalizować całą zaistniałą sytuacje.
Powolnym tempem wstała i skierowała w stronę uchylonych drzwi. Kiedy pociągnęła za klamkę, jej oczom ukazała się skromna łazienka. Umywalka, prysznic i sporych rozmiarów lustro. Westchnęła cicho podchodząc do kawałka szkła. Bezsenna noc dość znacząco odbiła się na jej twarzy. Zaczerwienione oczy oraz znajdujące się pod nimi wory, nie prezentowały się szczególnie dobrze. Nieco zdołowana przemyła buzie wodą, a następnie wróciła do pokoju. Jej uwagę ponownie zwrócił odgłos dochodzący z podwórka. Podeszła dyskretnie do okna, po czym chowając sylwetkę za firaną, uchyliła je. Z zaciekawieniem zaczęła obserwować zbiorowisko.
– Wybacz mi Cielu, że tak szybko cię opuszczam, chciałam zostać, jednak z samego rana otrzymałam wiadomość, że muszę pilnie stawić się w Londynie, dlatego też jestem zmuszona tak szybko wyjechać. – Usprawiedliwiający ton wydobył się z ust czerwonowłosej kobiety, która w geście pokory, skłoniła się nisko przed siostrzeńcem.
– Przecież to nie problem – odparł. W głębi duszy cieszył się z szybszego pozbycia ciotki. Jej wizyta wcale nie przypadła mu do gustu.
Do dwójki, dołączył mężczyzna, który niosąc dość spore bagaże, w komiczny sposób potykał się o własne nogi.
– Grellu Sutcliff – zwróciła się do niego oburzona szlachcianka, widząc swego kamerdynera uporczywie zbierającego jej ubrania z ziemi.
– Go–gomenasai! – wykrzyknął, szybko stając do pionu.
– Nie ważne. – Zażenowana machnęła ręką.
Przed wejściem do powozu, odwróciła się na chwilę w stronę rezydencji, aby pomachać chłopakowi w geście pożegnania.
Przyglądająca się wszystkiemu dziewczyna, poczuła jak krew zaczyna coraz szybciej krążyć w jej żyłach, a serce boleśnie przyśpiesza swoje tempo. Złapała się za klatkę piersiową, próbując uspokoić niepokojący objaw. Rozpoznała tą kobietę.  Jej wzrok automatycznie powędrował w stronę mężczyzny, który właśnie pakował walizki.
– Czyżby? – Przeszło jej przez myśl.
Mimo wszystko nie potrafiła zidentyfikować w nim szaleńczego shinigamiego. Poza długimi włosami, nie było nic co go przypominało. Zrezygnowana westchnęła cicho. Jej uwagę tym razem przykuł przedmiot miotający się tuż przy spodniach nieznajomego. Wytężyła wzrok.
– Amulet – szepnęła, kładąc rękę na usta.
Jak na zawołanie zielonooki spojrzał w stronę okna, zmuszając dziewczynę do ukrycia się.  Przylgnęła plecami do ściany, modląc się w duchu, aby ten niczego nie zauważył.
– Idziesz wreszcie? – warknęła kobieta.
– H–hai – wykrzyknął, wyrwany z lekkiego transu, po czym zajął miejsce woźnicy, aby wprawić pojazd w ruch.
– Co za kłopotliwa dwójka – szepnął hrabia, wracając do środka budynku.
Białowłosa przez dłuższą chwilę nie mogła się ruszyć. Choć zdawała sobie sprawę, że pojazd dawno odjechał, jej nogi odmawiały posłuszeństwa.  Westchnęła ponownie.
– Czy to nie zabawne? – Zaśmiała się lekko w duchu. – Szukać zabójcy we własnym domu, Cielu?

~*~
Nie minęło piętnaście minut, kiedy w pokoju rozległo się pukanie. Nie czekając zbytnio na odpowiedz, do środka wkroczył lokaj niosąc tacę z jedzeniem. Zmierzył mnie chłodnym spojrzeniem, po czym postawił posiłek na stoliku. Poczułam jak w jednej chwili głód atakuje mnie z podwojoną siłą. Niechętnie spojrzałam na kamerdynera, oczekując, iż ten opuści pomieszczenie, abym mogła zjeść w spokoju.  Najwidoczniej nie miał takiego zamiaru, ponieważ jak gdyby nigdy nic, rozsiadł się wygodnie na łóżku. Nieco zdziwiona jego postawą, przyglądałam mu się w milczeniu.
– Wyjaśnijmy sobie coś – zaczął, kierując na mnie swój wzrok. Jego ton był nieprzyjemny, na tyle, że po moich plecach przeszły ciarki.
– Fakt, że Ciel…
‘’Ciel’’ odbiło się mojej głowie, powodując dokuczliwy nawrót bólu. A, gdzie się podziało monotoniczne ‘’panicz’’ ?
– Zapewnił tobie bezpieczeństwo, wiąże się z paroma sprawami – ciągnął, na co uniosłam lekko brew.
– Nie mogę narażać go na dodatkowe ryzyko. Rozumiesz? – Jego słowa, bezpośrednio kierowane w moją osobę,  wręcz dźgały swoją ostrością.
– Dlatego nie wychylaj się zbytnio – dokończył, dając mi do zrozumienia, że wie więcej, niż bym tego oczekiwała.
Prychnęłam cicho pod nosem.
– Sugerujesz coś? – warknęłam, mając nadzieję, że tym sposobem uda mi się wyciągnąć od niego nieco  informacji.
Ten, jednak nie przejął się tym szczególnie. Wstał z siedziska, po czym najzwyczajniej w świecie opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie sam na sam z własnymi myślami.
Czyżby wiedział o ‘’Nim’’? Jeśli tak, to skąd? Dlaczego to wszystko jest tak cholernie skomplikowane?
Złapałam się nerwowo za głowę przysiadając na klozetce.
–No tak– szepnęłam, uświadamiając sobie parę faktów. – Jeżeli wiedzieli o moim mieszkaniu, musieli tam być. Pewnie widział ‘‘to’’. – W mojej głowie utworzył się obraz pobojowiska, jakie zostawił sprawca podpalenia.
Mimo wszystko poczułam jak cała energia dobitnie opuszcza moje ciało.  Skoro jest tak ostrożny, zapewne podejrzewa, że nie stoi za tym zwykły człowiek, z którym w mgnieniu oka, by sobie poradził. Oznaczałoby to, iż moje przypuszczenia mają w sobie ziarenko prawdy. Co gorsza, to ziarenko, może być znacznie większym kiełkiem…
Przeszywający głód, automatycznie wyparował. Musiałam spotkać się z kocicą, poinformować ją o wszystkim i przede wszystkim ostrzec. Została sama, na dodatek jest ranna.
Jeśli zamierza mnie dorwać, wpierw obali całą moją linie obrony.
Nie czekając dłużej, wybiegłam z pomieszczenia, kierując swoje kroki ku wyjściu. Na moje nieszczęście wpadłam na kogoś, co spowodowało upadek całej dwójki. Podniosłam się jednak szybko i teatralnie otrzepałam z kurzu.  Spojrzałam na osobę leżącą przed moimi stopami.  Dziewczyna masowała obolałą głowę, pojękując cicho. Moją uwagę przyciągnął typowy strój pokojówki i ogromne bryle, zasłaniające jej oczy.
Kiedy dotarło do niej całe wydarzenie, niczym oparzona poskoczyła do góry i zaczęła mnie przepraszać.
– Gomenasai, gomenasai, gomenasai! – Kłaniała się raz po raz, cała spanikowana.
– Nic się nie stało – odparłam krótko idąc dalej.
– Huh? – Zdziwiona, dopiero teraz podniosła na mnie wzrok.
– Kim jesteś? – wyrwało się jej, po czym znów zaczęła przepraszać, tym razem za swoją ‘’bezpośredniość i brak kultury’’.
Nie miałam czasu na zapoznawanie się ze służbą. Minęłam ją ponownie i nieco ostrożniej wyślizgnęłam się na zewnątrz. Po paru minutach drogi w oddali ujrzałam swojego konia, który wydawał się niemalże z utęsknieniem wyczekiwać mojej osoby.
Podeszłam do zwierzęcia, po czym poklepałam je lekko po grzbiecie. Wspięłam się delikatnie i gdy poczułam, że zajęłam odpowiednią pozycję, ruszyłam wprost do Londynu.

~*~
Duchota panująca w pomieszczeniu obudziła czarnowłosą kobietę. Nieco zaspanym wzrokiem omiotła pokój w poszukiwaniu swojej towarzyszki. Zrezygnowana, podniosłą się do pionu, po czym podeszła wolnym krokiem do okna, aby uchylić lufcik. Zawyła cicho, gdy ból dochodzący z rany rozniósł się po całym ciele. Odwinęła opatrunek, badając uważnie stan obrażenia.
Po upływie dwudziestu czterech godzin, po okaleczeniu nie powinno być śladu. Mimo wszystko nie była w stanie, w pełni się zregenerować. Jej moc osłabła, a im dalej znajdowała się od świątyni, tym gorzej znosił to jej organizm.
Minęła godzina, nim zielonooka odświeżyła się. Samo ubieranie, sprawiło jej jeszcze więcej problemów, szczególnie, że ból nieco krępował jej ruchy.
Nie zważając jednak na dolegliwości, nerwowo zaczęła przechadzać się po pokoju w oczekiwaniu na przybycie białowłosej. Ich ostatnia rozmowa, ciągle zaprzątała jej głowę. Zdawała sobie sprawę, że Yoru, źle odebrała jej słowa, jednak wciąż nie potrafiła wybyć się poczucia winy.
Stojąc pod oknem, jej uwagę zwróciła zakapturzona postać, która bacznie obserwowała budynek. Jak na zawołania, gdy tylko pojawiła się na widoku, ta wyminęła przechodniów i pobiegła w nieznanym kierunku. 
To już drugi raz, kiedy ktoś ją obserwował. Nie czekając dłużej, z grymasem na twarzy wybiegła przed gmach. Z wysiłku, parę kropel potu, spłynęło po jej skroniach. W oddali ujrzała należący do nieznajomego kawałek płaszcza. Już miała iść w tą stronę, gdy zatrzymał ją dochodzący zza pleców głos.
– Co robisz? – Odwróciła się, rozpoznając ton niebieskookiej.
– Ja tylko – zaczęła. Na razie wolała nie wspominać dziewczynie o postaci, którą widziała. Pragnęła sama zbadać sprawę, nie wciągając w to białowłosej. – Chciałam się przewietrzyć.
Yoru spojrzała na nią nieufnie, jednak nie drążyła tematu.
– Jak się czujesz?
– Bywało lepiej.
Na twarzach obu z nich, pojawił się delikatny uśmiech. Niebieskooka podeszła bliżej, podtrzymując kobietę za ramię.
– Chodź. Musimy porozmawiać – szepnęła, pomagając jej stawiać kolejne kroki.

Kocica wsłuchiwała się w opowieść nastolatki, co chwila kiwając porozumiewawczo głową. Choć nie była zadowolona z zaistniałej sytuacji, nie zamierzała narzekać. Plusem był fakt, że ta miała zapewnioną ochronę i nie musiała się martwić nagminnie o jej bezpieczeństwo, co pozwalało na potajemne działania.
– Co teraz zamierzasz?
Białowłosa zamyśliła się na chwilę.
– Przystosuje się – odparła krótko.
Natłok wydarzeń z ostatnich dni stopniowo zaczynał ją przerastać. Czuła jednak, że wszystko jest ze sobą w jakiś sposób powiązane, a ona odpowiednio pociągając za sznurki, musi rozwikłać całą sprawę.
– Będę się zbierać. – Naciągnęła na siebie okrycie.
– Idę z tobą – wtrąciła się kocica, bacznie obserwując reakcję towarzyszki.
– Nie ma mowy. – Pokiwała przecząco głową. – Nie mogę cię narażać. Przez jakiś czas musisz trzymać się z dala. Kontaktuj się ze mną wyłącznie, gdy naprawdę zajdzie taka potrzeba.
Neko warknęła pod nosem, po czym naburmuszona zdzieliła dziewczynę po głowie.
– Żartujesz sobie ze mnie?!
Obie zmierzyły się spojrzeniem.
– Wiem, jednak, jesteś ranna, a poza tym, oni nie wiedzą o tobie – wytłumaczyła niebieskooka.
– To ich o tym dobitnie poinformuje! – Czarnowłosa podeszła do szafy, aby wyjąc z niej płaszcz.  Nie zamierzała puścić dziewczyny samej. Zatrzymała ją  jednak ręka, zaciskająca się na jej ramieniu.
– Neko, proszę.
Kocica przez dłuższą chwilę nie poruszyła się. Ostatecznie z powrotem schowała ciuch.
– Uważaj na siebie – zwróciła się do nastolatki.
– I błagam. Nie zrób żadnego głupstwa – dodała, czując jak ta zwalnia swój nacisk.

~*~
W przeciągu godziny znalazłam się z powrotem w rezydencji.  Kuszona niecodziennymi zapachami doszłam do pomieszczenia, które wydawało się być kuchnią. Leniwie pchnęłam uchylone drzwi, po czym weszłam do środka. Zajęłam miejsce przy stolę, częstując się wyłożonymi jabłkami, zupełnie ignorując przy tym wysokiego blondyna. Odwrócony tyłem do mojej osoby, zażarcie próbował uratować kawałki – wróć –  szczątki spalonego mięsa, obskakując je wokół.
– Nic z tym raczej już nie zrobisz.
Dopiero teraz dostrzegł moją obecność. Odwrócił się gwałtownie, przyjmując obronną pozycję.
– Hę? – Na jego twarzy dostrzegłam zdziwienie. – Kim jesteś?
Zmierzyłam kucharza wzrokiem, dokładnie badając przy tym jego umięśnioną sylwetkę.
– Nikim szczególnym – odparłam, wgryzając się w owoc.
Mężczyzna zmrużył niebezpiecznie oczy, po czym z uśmiechem na ustach wyciągnął w moją stronę rękę.
–Bard.
–Yoru  – uścisnęłam dłoń.
Przez moment oboje trwaliśmy w ciszy, aż do momentu, gdy po budynku nie rozniósł się dźwięk tłuczonej zastawy.
– Ty! – krzyknęła czerwonowłosa pokojówka, którą miałam okazję poznać wcześniej.
Jej palec wskazujący powędrował w moją stronę.
– I o co tyle zamieszania? – westchnęłam cicho.
– Kim jesteś?! – powtórzyła pytanie, wypowiedziane niedawno przez blondyna.
– Jestem..
– To Yoruichi Ashida, przyjaciółka panicza z dzieciństwa – dokończył za mnie lokaj, który niemalże wyrósł przed nami z ziemi.
Nieco zdziwiona, nie odezwałam się jednak słowem. Przytaknęłam jedynie głową, potwierdzając tym samym kłamstwo czerwonookiego.
– Gomenasai! – krzyknęła okularnica, bez przerwy powtarzając ukłony ku mojej osobie. – Byłam względem panienki zbyt bezczelna! – Tłumaczyła się zmieszana. – Proszę mi wybaczyć panienko Yoruichi!
Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Skrzywiłam się na ten widok.
– Yoru wystarczy – szepnęłam, po czym wstałam z krzesła, aby wyrzucić ogryzek.
– H–h–ai – odpowiedziała cicho, czerwieniąc się przy tym.
–Yare, Yare. – W pomieszczeniu rozbrzmiał głos Michaelisa. – Znów musze odwalić całą robotę za was – Zażenowany omiótł wzrokiem spalony posiłek i kawałki porcelany na podłodze, a następnie zakrył twarz rękoma.
Idealnie grasz swoją rolę demonie.
Służba w geście pokory zaczęła przepraszać lokaja, który obojętny względem ich osób, zaczął sprzątać pobojowisko.
Niezbyt poruszona ową scenką skierowałam się do wyjścia. Tuż pod drzwiami przystanęłam jednak na chwilę.
– Gdzie jest Ciel? –  zapytałam.
– W swoim gabinecie – odparł krótko kamerdyner, nie goszcząc mnie nawet spojrzeniem.
Zagryzłam wargę. Ten gościu poważnie zaczął mi działać na nerwy.
–Jak tam dojdę? – Mój przesłodzony głos wymusił na mężczyźnie zaprzestanie wykonywania doczesnej czynności jaką było zbieranie drobinek naczyń. Mimo iż byłam tam zaledwie wczoraj, przemieszczanie się po tak dużej rezydencji było bardzo kłopotliwe.
Czarnowłosy odwrócił się w moją stronę, po czym z najbardziej sztucznym, jaki kiedykolwiek widziałam uśmiechem, wytłumaczył drogę.

– Wzdłuż korytarza, przedostatnie drzwi na prawo – powtórzyłam, zatrzymując się pod wskazanym miejscem.
Zapukałam.
– Wejdź – usłyszałam, po czym wkroczyłam do środka. Nastolatek zmierzył mnie spojrzeniem, a następnie wskazał miejsce przed sobą.
–Myślałem, że to Sebastian.
Na imię kamerdynera ponownie się skrzywiłam.
– Jak widać nie – warknęłam lekko, zajmując siedzisko przed biurkiem.
– Co więc cię do mnie sprowadza? – zagadnął Ciel, bacznie obserwując każdy mój ruch.
Zastanowiłam się na chwilę. Sama nie wiedziałam co dokładnie mam odpowiedzieć. Miałam do niego zbyt wiele pytań. Począwszy od relacji jakie łączyły go z rozpruwaczem, a skończywszy na tym jak to możliwe, że w tak młodym wieku, stoi na czele ogromnego przedsiębiorstwa i co najważniejsze – Jakim dolicha cudem, u jego boku pojawił się ten cholerny pasożyt?
Zrezygnowana oparłam głowę o rękę.
– Chyba się nudzę. – Moje słowa widocznie zdziwiły chłopaka.
– Rozumiem, że ciężko jest ci się tu odnaleźć – stwierdził.
Kiwnęłam od niechcenia na znak zgody.
–Chodź – powiedział, po czym wstał z fotela, kierując się w stronę bocznych drzwi.
Również podniosłam się do pionu i podreptałam leniwie za chłopakiem.
Znaleźliśmy się w niewielkiej salce, wystrojem podobnej do samego gabinetu. Pod ścianą stała lada do brydża, natomiast w kącie usadowiony został stół do biliarda. W centrum natomiast, znajdował się niewielki stolik, na którym leżała szachownica.
– Rozegrajmy, więc małą partyjkę – odparł niebieskooki, zajmując miejsce po przeciwnej stronie planszy.
Usiadłam naprzeciw niego.
– Znasz reguły? – zapytał, na co kiwnęłam głową.
– Świetnie. Więc zaczynajmy.
 ~*~
Na początek, chciałam was bardzo przeprosić za kolejną długą przerwę. Tym razem nie mam nic na usprawiedliwienie. Była to wina wyłącznie mojego lenistwa i brak jakiegokolwiek zalążka weny. Zmusiłam się jednak do dokończenia rozdziału i oto powstało to coś  :D 
Pozdrawiam was wszystkich cieplutko i mam nadzieję, że nie jesteście zli za taki dłuższy odstęp czasu, a także błedy, których jak zwykle nie chciało mi się dokładnie analizować :* 
 Wiem, jestem okropnym leniem. 




12 komentarzy:

  1. W końcu klejna notka! :D
    Jestem ciekawa jak dalej rozwiną się wszystkie relacje :3 (i rozgrywka XD)
    Życzę dużo chęci i weny! Czekam na ciąg dalszy! :D


    W tym czasie zapraszam do mnie na kolejną część x3

    http://kuroshitsuji4ever.blogspot.com/2015/03/ix.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz...

    NIE, NIE WYBACZĘ CI TEGO!
    Tylko żartuję, jeśli tylko potrzebujesz czasu, to spoko. Ale leniem też jestem. Więc, nie wiem czemu to mówię?
    :)
    Znalaz łam trochę zwrotów (z którymi, mówiąc szczerze nigdy sie nie spotkalam)
    I z kilkoma literowkami :3

    Ciekawe, co sie stanie dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja Ci wybaczę, bo mogę xD tylko napisz coś tym razem szybciej. Znalazłam kilka powtórzeń i trochę zbędnych przecieków, ale jestem zbyt zmęczona, żeby walczyć teraz z telefonem, dlatego wypiszę tylko kilka tych istotniejszych błędów.
    Monotonicznosc - monotonnosc
    Klozetce - kozetce, ale to taki uroczy błąd <3
    Bryle - to niby dobre slowo, jednak uwazam, ze okulary vardziej by pasowaly :P
    Tą stronę - tę stronę. Zawsze, do końca świata i nigdy inaczej tĘ. Wybacz, wiem, że to brzmi, jakbym strzelała z oczu piorunami, ale jestem na tym punkcie tak uczulona, że od razu mnie skręca, gdy to widzę lub słyszę xD
    No to by było na tyle. Życzę dużo weny i motywacji^^

    Ach, zapomnialabym. Podoba mi się jak Seba i Yoru się nie trawią <3 uwielbiam tskie motywy xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam gorąco na kolejny rozdział :3

    http://kuroshitsuji4ever.blogspot.com/2015/03/x.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Spoko każdemu się zdarza chwila lenistwa, zwłaszcza, że kilka dni temu pogoda była iście słoneczna i zachęcała do spacerów a nie siedzenia w domu. Wiem coś o tym, bo sama z nią walczyłam.
    Rozdział jak zawsze udany. Intrygujące jak to się wszystko dalej potoczy. A Sebastian z tą niechęcią mnie rozbawił, nie wiem czemu, ale tak jakoś odruchowa się uśmiechnęłam. I Grell się pojawił. Ciekawe czy będzie postacią taką jak z mangi, czyli, że pokaże swoją prawdziwą postać. Zawsze jego tekst "zostań matką moich dzieci" mnie rozbrajał. Trochę literówek się znalazło, ale jakoś nie zwracałam na nie zbytniej uwagi, bo bardziej absorbował mnie tekst.
    Liczę na szybki ciąg dalszy i dużo weny. Pozdrawiam
    P.S. U mnie nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz za te spamy z usuniętymi komentarzami, ale mi coś blogspot ostatnio nawala i nie chce działaś poprawie ^.^''' Przepraszam

      Usuń
    2. O jaaa, a byłoby tyle komentarzy. Hhahahah.
      Nie ma sprawy, rozumiem, mi również często blogspot chodzi jakby chciał, a nie mógł.
      Wieczorem zabiore się za rozdział u ciebie :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Strasznie jestem ciekawa spotkania Neko i Sebastiana. No bo... Neko to w koncu kot, a Sebcio kooochaaaa koty ;) Wiec tak sobie mysle, ze moze byc fajnie. Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, zobaczymy co z tego wyjdzie, bo do spotkania dojdzie na pewno :D Ale nie będę spoilerować :D :*

      Usuń
  7. Zapraszam serdecznie na kolejny rozdział! :D

    http://kuroshitsuji4ever.blogspot.com/2015/03/xi.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na kolejny rozdział!! ^^ (zaspamię Ci tymi zaproszeniami pół bloga xDD)


    http://kuroshitsuji4ever.blogspot.com/2015/04/xii.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna historia ^^ Nie mogę się doczekać dalszego ciągu wydarzeń xD Najbardziej ciekawi mnie reakcja Sebastiana gdy zobaczy Neko :-D Życzę dużo weny :3 I kiedy tak mniej więcej pojawi się kolejny rozdział??

    OdpowiedzUsuń