-Paniczu- zwrócił się do
trzynastolatka lokaj, jednocześnie zręcznie zapinając guziki jego koszuli
nocnej.
-Nani* ?- mruknął cicho,
skupiając swoją uwagę na mężczyźnie.
-Prosiłbym, aby panicz się
jeszcze nie kładł- odparł, a następnie odszedł parę kroków w tył.
Ciel zmrużył niebezpiecznie oczy.
Nie miał pojęcia co demon znowu kombinuje.
-Już tłumaczę- wyjaśnił
kamerdyner, widząc przeszywające spojrzenie chłopaka, po czym wygłosił mu
krótki monolog.
Phantomhive wsłuchiwał się w
słowa mężczyzny nie do końca mając pewność, czy mówi zupełnie poważnie, czy też
postanowił z niego zażartować.
-Dlaczego, nie powiedziałeś mi
wcześniej?- starał się brzmieć jak
najbardziej poważnie.
-Otóż, uznałem, że
nieuświadamianie panicza, sprawi, iż zagra panicz swoją rolę jak najbardziej
naturalnie, w przypadku, gdyby dziewczyna obserwowała nas w ciągu dnia.
Ciel zamyślił się na chwilę.
Michaelis miał rację. Ostatecznie, gdyby zdawał sobie sprawę, że w każdej
chwili może być pod obserwacja, nie do końca czułby swobodę, co mogłoby się
przełożyć na jego zachowanie.
-Dlaczego więc, informujesz mnie
o tym właśnie teraz?- niebieskooki zacisnął nieznacznie rękę na kawałku
pościeli, jednak jego oskarżający ton wyłącznie rozbawił lokaja.
-Nie chciałem, by panicz
przestraszył się, gdyby został nagle wyrwany ze snu- wyczuwalna w głosie kpina,
sprawiła, że chłopak zagotował się od środka. Mimo wszystko prychnął tylko
niezadowolony, nie odzywając się ani słowem.
Spojrzał w stronę okna, czując
jak złość stopniowo ustępuje zaciekawieniu.
Więc, to dziś
~*~
Zsiadłam z konia, a następnie
przywiązałam go do starej belki mocno usadowionej w ziemi. Dla upewnienia, że ten nie wyrwie się, potrząsnęłam kawałkiem drewna, po czym
zadowolona oddaliłam się parę kroków w tył. Omiotłam wzrokiem okolice. Moją
uwagę przykuł kontur budynku, do którego zamarzałam się udać. Naciągnęłam na
głowę kaptur i ruszyłam w stronę rezydencji.
Gdy znalazłam się zaledwie parę centymetrów od bramy,
przywarłam plecami do twardej posadzki jaką był mur. Ukradkiem zilustrowałam całą architekturę. Posiadłość była
naprawdę przepiękna. I nie miałam
tu na myśli szlachetnych zdobień, których zresztą nie posiadała. Odznaczała się prostotą, jednak to ona
nadawała jej niezwykłej nutki tajemniczości oraz elegancji. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał
godzinę pierwszą w nocy. Wszystkie światła już dawno zostały pogaszone, dlatego
była to idealna pora, aby wtargnąć na teren posesji. Nie czekając dłużej, odeszłam nieco od
głównej bramy i dyskretnie wspięłam się na ogrodzenie, by już po chwili stanąć
po drugiej stronie.
Z przyzwyczajenia sprawdziłam, czy mój ekwipunek znajduje
się w odpowiednim miejscu. Westchnęłam cicho, gdy namacałam broń. Mimowolnie w mojej głowie rozbrzmiały słowa
kotki.
-To ostatni raz – szepnęłam sama
do siebie – Ostatni- powtórzyłam, starając brzmieć jak najbardziej
przekonująco.
Skierowałam się w boczną stronę
budynku. Przedostanie się na teren posesji było dużo prostsze niż samo
wtargnięcie do środka. Dyskretnie zajrzałam przez jedno z okien, które
znajdowało się na wysokości mojego nosa. Ogarnęło mnie niemałe zdziwienie, gdy
spostrzegłam, że te najzwyczajniej w świecie jest otwarte.
Poczułam się zbita z tropu. Kto
zostawiłby otwarte okno, gdy na zewnątrz panuje tak niska temperatura? Wydało mi
się to zbyt podejrzane, jednak nie mając żadnego innego pomysłu, pchnęłam szybę
modląc się w duchu, by ta nie wydała żadnego nieprzyjemnego odgłosu. Gdy tak
się nie stało, nie czekając dłużej, wskoczyłam do środka.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu,
w którym dostrzegłam takie przyrządy jak garnki, wszelakiego rodzaju zastawy
oraz produkty spożywcze.
-Kuchnia?- przeszło mi przez
myśl.
Automatycznie w moim brzuchy
rozległ się odgłos burczenia. Skarciłam się w myślach za ten nietakt, po czym
podeszłam do kolejnych drzwi.
-Mam nadzieję, że zakończę to
szybko – szepnęłam, ciągnąc za klamkę.
Wyszłam z salki i znalazłam się
na środku przyciemnionego korytarza. Światło docierające z drobnych okienek
było niewielkie, co znacznie utrudniało mi widoczność.
-Ciekawe czy do rana się wyrobie-
zakpiłam, zdając sobie sprawę, w jak beznadziejnej sytuacji się znalazłam.
Rezydencja wydawała się wręcz nie mieć końca, a dla osoby, która była w niej
pierwszy raz, wszystkie korytarze nie różniły się od siebie zupełnie niczym. Na
dodatek, ogromna ilość pokoi również nie poprawiała mi humoru, szczególnie, że
zaglądanie do każdego z nich byłoby bardzo nierozważne. Musiałam znaleźć coś,
co nakieruje mnie na sypialnie tego dzieciaka.
Przemierzając kolejny hol, moją uwagę skupił
obraz wiszący na głównej ścianie. Nie mogłam się jednak nim napawać, ponieważ
zza moich pleców doszedł do mnie dźwięk żwawych kroków. Automatycznie,
przywarłam do jednej z kolumn, ozdabiającej kawałek posiadłości . Czułam jak
moje serce przyśpiesza, a oddech staje się coraz bardziej nierównomierny.
Dotknęłam ręką klatki piersiowej, licząc, że ten gest pozwoli mi się uspokoić.
W pewnym momencie, odgłosy
całkowicie ucichły, a ja, nieco niepewnie zerknęłam w stronę schodów. Gdy moim
oczom ukazał się pusty hol, odetchnęłam cicho, po czym ruszyłam w dalsze
poszukiwania.
Z każdym krokiem czułam się coraz
mniej pewnie. Wiadome było, że ktoś nie spał i mogłam się na niego napatoczyć w
najmniej oczekiwanym momencie. Mimo wszystko, było za późno na wycofanie
się. Dla własnego poczucia
bezpieczeństwa, wyciągnęłam spod płaszcza sztylet.
Czas dłużył się niemiłosiernie, a
ja wciąż nie namierzyłam jeszcze swojej ofiary. Najgorsze było to, że odnosiłam
wrażenie, iż najzwyczajniej w świecie się zgubiłam.
W pewnym momencie, przed moimi
oczami mignęło światło. Nieco otumaniona, rozejrzałam się z lekką obawą by już
po chwili dostrzec jasny skrawek wydobywający się z pod drzwi. Zdawałam sobie
sprawę, że może być to służba oraz, że mogą wszcząć alarm, jednak nie miałam
innego wyboru jak zaryzykować. Zaledwie parę centymetrów od celu, przystanęłam
na chwilę, aby wziąć głęboki oddech. Czułam jak niepewność przeżera się przez
moje kości i dociera aż do wewnątrz.
Pociągnęłam za klamkę i z ulgą
zauważyłam, że w pomieszczeniu nikogo nie ma. Weszłam dyskretnie do środka i
ilustrowałam cały obszar, który wprawił mnie w ogromną zadumę. Cały pokój był
wypełniony książkami. Wszystkie ułożone alfabetycznie, aż prosiły, aby
wziąć je do rąk. Na środku stał mały
stolik, na którym paliła się jedna, samotna świeczka. Ten widok wydał mi się
nadzwyczaj przytulny. Zawsze uwielbiałam takie miejsca. Kochałam czytać. W
zasadzie odnosiłam wrażenie, że gdyby nie książki to już dawno bym oszalała.
Przyjemną chwilę przerwał dźwięk
zamykanych drzwi. Odwróciłam się gwałtownie przyjmując obronną pozycję. Moim
oczom ukazał się młody mężczyzna. Miał na sobie strój kamerdynera i z jedną
ręką na piersi, pochylił się lekko w geście ukłonu.
-Miło mi panienkę gościć w
rezydencji Phantomhive- jego głos był ciepły a zarazem powiewał nutą grozy.
Kiedy podniósł na mnie swój
wzrok, poczułam jak moje ciało zaczyna drżeć. Krwiste spojrzenie zdawało się
przecinać każdy kawałek duszy. Blada twarz, tworzyła idealny kontrast z
ciemnymi włosami, swobodnie opadającymi na jego czoło.
-Panicz już cię oczkuje w swoim
gabinecie – ręką wskazał na drzwi.
Byłam tak zszokowana, że nie
potrafiłam się nawet ruszyć, a świdrujące spojrzenie mężczyzny wcale mi w tym
nie pomagało. Czułam jak ciężkie
powietrze uciska moje płuca. Aura jaka otaczała lokaja wywoływała u mnie ciarki
wzdłuż kręgosłupa.
Nie podoba mi się to.
Czarnowłosy odwrócił się w stronę
korytarza, po czym ruszył wolnym krokiem.
Nie miałam szansy na ucieczkę.
Zabicie kamerdynera nie wchodziło w grę, szczególnie, że nie wydawał się on być
zwykłym człowiekiem. Postanowiłam iść za
nim, być może doprowadziłby mnie do dzisiejszego celu, a później.. Coś bym
wymyśliła.
Szliśmy ciemnym korytarzem. Oboje
nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Musiałam być ostrożna. Byli
przygotowani na moje pojawienie się, co gorsza ułatwili mi to zostawiając
otwarte okno. Choć było to banalne, ja musiałam dać się złapać. Przeklęłam
cicho pod nosem z własnej głupoty. Nie wiedziałam, skąd wiedzieli o mojej
‘wizycie’, ani też co zamierzają teraz ze mną zrobić. Musiałam grać na zwlokę.
Po chwili, zatrzymaliśmy się pod
dużymi, dębowymi drzwiami. Lokaj zapukał dwukrotnie, a następnie po usłyszeniu
krótkiego ‘wejść’, wkroczył do środka, wpuszczając mnie jako pierwszą.
Moim oczom ukazał się niewielki
gabinet, w którego centrum stało biurko, zawalone małymi żołnierzykami. Na
fotelu przed nim, siedział młody chłopak, w którym rozpoznałam swój cel. Miał
podkrążone oczy i na pierwszy rzut oka wyglądał dużo dziecinniej, niż na
zdjęciu, które otrzymałam. Kiedy jednak podniósł na mnie wzrok, dostrzegłam w
nim coś, czego nie byłam w stanie racjonalnie wytłumaczyć.
Wzdrygnęłam się lekko.
-Witaj- jego głos był pusty, bez
żadnych zbędnych emocji. Odniosłam wręcz wrażenie, że siedzi przede mną zwykła
kukiełka.
Skinęłam głową w geście
powitania.
-Może usiądziesz?- ręką wskazał
na fotel, stojący naprzeciw niego.
-Nie dziękuje, wolę postać-
odparłam, na co ten nawet nie zareagował.
-Prosił bym, aby schowała
panienka broń- wtrącił się lokaj, podchodząc bliżej- Może to nieco krępować
panicza- wyjaśnił, na co chłopak prychnął tylko.
Dość niepewnie umocowałam sztylet
z powrotem do paska, oczekując rozwoju dalszej konwersacji. Najwyraźniej, żaden
z nich nie zamierzał jej podjąć, dlatego nieco zirytowana skrzyżowałam ręce.
-To może ja już pójdę?-
zironizowałam, zwracając ponownie na siebie uwagę.
-Wiesz dlaczego tu jesteś?-
odezwał się młody hrabia.
Skupiłam się na jego słowach,
przymrużając lekko oczy.
-Oficjalnie tak – najwyraźniej
zainteresował się moją odpowiedzią, ponieważ wstał i wyszedł przed biurko,
opierając się teatralnie o nie.
-Otrzymałaś zlecenie, na zabicie
mnie, nieprawdaż?- tak ciężkie słowa, wypływające z jego ust, zupełnie nie
pasowały mi do obrazu trzynastoletniego dziecka. Ponownie kiwnęłam głową, na
potwierdzenie jego pytania.
-Otóż, potocznie- odniosłam
wrażenie, że w tym momencie spogląda na stojącego za mną mężczyznę.-Sam
zleciłem swoje zabójstwo.
Jego słowa wywołały we mnie
dziwne uczucie niezrozumienia.
Po co to zrobił? Jaki miał w tym
cel? O co tu chodzi? Co ja mam z tym wspólnego?
Salwa pytań zalewających moją
głowę była wręcz nie do zniesienia. Nerwowo przygryzłam wargę i pozwoliłam, aby
ręce powędrowały w stronę kaptura. Pod wpływem lekkiego nacisku, pukiel włosów
opadł swobodnie na ramiona, odsłaniając jednocześnie twarz. Podniosłam wzrok na
mojego rozmówcę zmuszając, by kontynuował swoją wypowiedz.
-Chciałem się najzwyczajniej w świecie z tobą spotkać i
porozmawiać – wyjaśnił nieco zdziwiony moim gestem. Ręką ponownie wskazał na siedzenie obok, po
czym sam zasiadł z powrotem w fotelu. Ze skupieniem śledziłam jego ruchy.
Ostatecznie zrezygnowana zajęłam miejsce naprzeciw hrabiego. Nie podobało mi
się, że ten mały rozkładał tutaj karty.
-Jak już zapewne wiesz, nazywam się Ciel Phantomhive
–rozpoczął swój monolog- Znajdujemy się teraz w mo..
-Czego ode mnie chcesz?- przerwałam mu. Mój ton był chłodny,
a napędzana niepewnością zaczynałam odczuwać coraz większą niechęć do całego,
obecnego zgromadzenia.
Panicz skrzywił się nieznacznie.
-Gdybyś była tak łaskaw mi nie przerywać, może w końcu się
dowiesz- odparł beznamiętnie, choć wyczułam w jego głosie delikatną nutkę
irytacji. Byłam pod wrażeniem, że tak mały szczyl jest w stanie zachować tak
stoicki spokój.
-Znajdujemy się w mojej rezydencji. Sebastian – wskazał na
lokaja- Zajął się tym, byś otrzymała zlecenie na moją osobę. Oczywiście, było to z góry założone i miało na celu
wyłącznie sprowadzenie ciebie tutaj.
Spojrzałam ukradkiem na czarnowłosego, który wydawał się być
całą tą sytuacją wręcz rozbawiony.
-Nasz wspólny znajomy Undertaker.. – Moje wyobraźnia
automatycznie ukształtowała w głowie sylwetkę grabarza, którego zabijam gołymi
rękami.
-Co ten cholerny mężczyzna sobie wyobraża?!- huczało mi w
głowie.
-Polecił mi ciebie jako dobrego informatora – dokończył.
Czułam jak napiera na mnie złość. Miałam wszystko idealnie
zaplanowane, a tu co? Kolejna porażka. Problemy zaczęły nakładać się na siebie
jak kolejne warstwy, zarastając mnie od wewnątrz.
-W sprawię czego? – byłam już coraz miej opanowana.
Chłopak przymrużył nieco oczy. Zdawał się zastanawiać nad
czymś.
-W sprawie Kuby Rozpruwacza.
No pięknie !
Zasłoniłam ręką twarz. Zalała mnie wizja ostatnich wydarzeń
dotyczących dwójki morderców. Sprawa medalionu, rannej Neko i tego co wyznał mi
shinigami. Czułam się jak w czarnej dupie, jednak gdzieś podświadomie
wiedziałam, że skoro to wszystko jest ze sobą powiązane, mogę w jakiś sposób na
tym skorzystać.
-Prosiłbym byś powiedziała wszystko, co wiesz.
Po raz kolejny podniosłam wzrok na niebieskookiego. Zdawał się być nieco skrępowany moimi coraz
to dłuższymi obserwacjami jego osoby.
-Nie dziękuję – wstałam gwałtownie z siedzenia i skierowałam
się w stronę drzwi. Przed ich otwarciem powstrzymała mnie ręka lokaja boleśnie
zaciskająca się na moim nadgarstku.
-Prosiłbym, aby panienka do końca wysłuchała tego co ma do
przekazania panicz.
Wyrwałam rękę z ucisku i spojrzałam tym razem na czarnowłosego. Z całą pewnością
nie była to prośba. Otaczająca go aura wiła się w ciemności coraz bardziej
potwierdzając moje obawy, że nie jest zwykłym człowiekiem. Zaś widok jego oczu
sprawiał, że do mojej głowy docierały skrawki wspomnień sprzed dwóch lat. Gdyby tak się zastanowić..
Cofnęłam się o krok, kiedy dotarło do mnie kogo tak naprawdę
mam przed sobą. Diaboliczny uśmieszek cisnący się na jego usta wywołał ciarki
na całym moim ciele. Już kiedyś byłam świadkiem tej mrocznej otoczki..
Doszukując się podobieństw między stojącym obok demonem, a
mężczyzną, przed którym uciekam, nawet nie zauważyłam, kiedy zupełnie odcięłam
się od rzeczywistości. Gdzieś w tle mignął obraz ręki przysuwający się do mnie.
Ocknąwszy się, odepchnęłam dłoń.
-Wszystko w porządku?- zakpił kamerdyner. Omiotłam go
spojrzeniem.
-Nie dotykaj mnie – syknęłam wywołując u zgromadzonej dwójki
zarys zdziwienia.
-Co będę miała w zamian? – zwróciłam się do hrabiego.
-Równowartość kwoty jaka została zaoferowana za moje
zabójstwo – odpowiedział bez wytchnienia.
Zastanowiłam się na chwilę. Pieniądze były mi cholernie
potrzebne, jednakże co jeśli ponownie sprowadzę na siebie kłopoty? Nie miałam
chęci na kolejną konfrontacje z Bogiem Śmierci i tą nędzną kobietą.
-To nie wystarczy.
Oboje spojrzeli na mnie.
-Musze dbać o swoje bezpieczeństwo – wyjaśniłam. Zdawałam
sobie sprawę, że nie moje zrobić tego kotce. Już raz mnie uratowała i nie
zakończyło się to szczególnie dobrze. Na dodatek otrzymanie dodatkowych
‘bonusów’ pod tym względem, mogłoby mi pomóc zabezpieczyć się przed ‘Nim’.
Przyjrzałam się chłopakowi, który w myślach analizował moje
słowa. Dopiero teraz moją uwagę zwróciła przepaska na jego oku. Spojrzałam na
demona, który otwarcie również mierzył mnie spojrzeniem, jednocześnie czekając
na to, co odpowie hrabia.
Czyżby ? Ta dwójka..
-W takim razie – przystanął na chwilę- Zapewnie ci
bezpieczeństwo, aż do końca rozwiązania sprawy Rozpruwacza.
-Skąd mogę wiedzieć czy mnie nie okłamujesz ?– nie chciałam
dać za wygraną, musiałam mieć pewność.
-Skąd mogę wiedzieć czy twoje informacje nie okażą się
fałszywe?- odpowiedział, na co prychnęłam pod nosem.
Zastanowiłam się jeszcze chwilę nad całą zaistniałą
sytuacja. Miałam co do tego duże obawy, jednak wiedziałam, że nie mam innego
wyboru. Nie byłam w stanie jednocześnie bronić siebie i kotki, a pomoc ze
strony demona i tego małego, mogła okazać się bardzo korzystna.
-Zgoda- odparłam jednym tchem.
Hrabia podszedł do mnie i wystawił dłoń. Nie czekając dłużej
uścisnęłam ją. Czułam jak od kościstych palców emituje przyjemne ciepło.
-Przez najbliższy czas, zatrzymasz się w rezydencji.
Podniosłam zdziwiona brew.
-Skoro mam zadbać o twoje bezpieczeństwo, musze w miarę
możliwości mieć cię na oku – wyjaśnił- Poza tym, z tego ci mi wiadomo, twoje
mieszkanie spłonęło, więc nie powinien to być chyba dla ciebie kłopot, Yoru?
-Rozumiem – odparłam krótko. Nie byłam szczególnie
zadowolona faktem, że Hrabia okazuje się
wiedzieć o mnie co nie co.
-Skoro mamy to już wyjaśnione, teraz twoja kolej.
Wstrzymałam na chwilę oddech. Nie mogłam powiedzieć im
wszystkiego. Musiałam mieć w nagłym wypadku, jakiegoś asa w rękawie. Na dodatek
moje zbytnie powiązanie z rozpruwaczem mogłoby się wydać dziwnie podejrzane.
-Zacznijmy od tego, że rozpruwacz to dwie osoby – chłopak
zmrużył oczy w zadumie- Kobieta, średniego wieku i mężczyzna, shinigami.
-Nani? –wyrwało się w ust niebieskookiego. Lokaj podszedł
bliżej swego pana.
-Rozumiem, że jesteś świadom istnienia bytów nieludzkich? –
spojrzałam znacząco na kamerdynera, po czym pokiwałam głową na znak zgody.
-Nie mam pojęcia czym się kieruje ta dwójka, jakie są ich
bodźce ani dlaczego to robią, wiem za to, że shinigami, choć wygląda na dość
niepozornego, jest silny – kontynuowałam- Pora, oraz to, gdzie atakują, jest
różna, dlatego podejrzewam, że nie działają według żadnego konkretnego
schematu.
Oboje analizowali dokładnie moje słowa. Miałam wrażenie, że
dla chłopaka jest to zbyt dużo jak a jeden raz.
-Czy coś jeszcze? Jakieś szczegóły, wygląd, ubranie?-
wtrącił się czarnowłosy, na co pokiwałam przecząco głową. Nie zamierzałam
wyjawić im, że spotkałam się z rozpruwaczem osobiście.
-To i tak dużo. Sebastian- zwrócił się do mężczyzny obok-
Pokaż jej pokój.
-Yes, my Lord- lokaj ukłonił się lekko, po czym spojrzał
znacząco na mnie, wymuszając abym szła za nim.
-Czuje, że jeszcze pożałuję tej decyzji – przeszło mi przez
myśl, gdy wraz z czarnowłosym zatrzymaliśmy się pod drzwiami.
*Nani - co.
~*~
Uwaga ! Oficjalnie ogłaszam, że żyje !
Udało mi się w końcu dokończyć notkę. Przepraszam was strasznie, że zajęło mi to tyle czasu. Napisałam cztery wersje i za każdym razem, gdy je czytałam, stwierdzałam, że są do kitu i pisałam kolejne. Ostatecznie, z perspektywy czasu uważam, iż ta pierwsza wyszła najlepiej, jednakże, jestem tak cudowna *bije sobie brawo*, że nie zapisałam ani jednej *bije znowu*, z wyjątkiej tej którą teraz publikuje, rzecz jasna.
Zniknęłam na jakiś czas z blogowej sfery zupełnie, głownie przez chorobe. Na szczęście jest już w miare w porządku i zaraz lece zabierać się za zaległości na waszych blogach <3
ps: nie bijcie za błędy, nie miałam siły już sprawdzać. Poprawie wszystko jak bede robić korekcję ostatniej notki, w której * o zgrozo* narobiłam masę powtórzeń !
Ściskam mocniutko :*
Dobrze, że jesteś i masz się względnie dobrze :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybko pozbędziesz się choroby do końca.
Na razie przeczytałam połowę notki, bo się doczekać nie mogłam i zaczęłam z komputera, a jak CI już pewnie wiadomo, mam wściekliznę oczu xD
Dokończę wieczorem i wtedy dam znać w komentarzu :)
No, świetnie, że żyjesz. Bo ja tu już się zaczęłam martwić. Ale teraz to mnie choroba rozkłada...
OdpowiedzUsuńPytanko: czy posadzka może być murem? Ściskam mocno, czekam na next. I idę pisać. :)
hmm, u mojej głowie najwidoczniej wszystko jest możliwe xD Nawet opieranie się o podłogę xD Pisz, pisz szybko, bo już nie mogę się doczekać ! :*
Usuńbtw. zdrówka życzę !
UsuńSkończyłam. I wreszcie doczekałam się ich spotkania, jeee <3 ciekawie, ciekawie. Podoba mi się. Mam ttlko dwie uwagi.
OdpowiedzUsuńIlustował wzeokiem - chyba chodziło o lustrował :P i jeszcze to
potocznie - nie bardao wiem, o co chodzi. Znacxy wydaje mi się, że wiem, ale potocznie tu nie pasuje. Praktycznie prędzej xD
no to tyle czepialstwa. Zapraszam do siebie i życzę weny :)
Zapraszam na nowy rozdział :3
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa co będzie dalej! Zainteresował mnie pomysł zleconego samobójstwa :3 (kocham tego typu schizy i krymały :P)
OdpowiedzUsuńPs. Masz interesujący gust muzyczny :D sama słucham podobnej muzyki i fajnie mi się słuchało czytając kolejne rozdziały ^^
Czekam na ciąg dalszy!
Pozdrawiam i życzę duuużo weny! :)
Zapraszam na nowy rozdział :3
OdpowiedzUsuńhttp://kuroshitsuji4ever.blogspot.com/2015/03/mai-zmarszczya-lekko-czoo.html
Hej.
OdpowiedzUsuńTrochę późno, ale w końcu znalazłam chwilę czasu by tu zajrzeć. Tematyka bardzo fajna, również jestem fanką Kuroshitsuji, więc zapowiada się ciekawie. Do tego klimatyczna muzyczna i śliczna tapeta/szablon, nastrojowe. Co do samego opowiadania zapowiada się ciekawie. Zwłaszcza, że zastanawia mnie jak potoczysz sprawę Kuby Rozpruwacza, czy będzie jak w anime/mandze, czy masz na to własny pomysł. Postać bohaterki intryguje, jej kot również. Ogólnie bardzo zachęca. Długości notek też przyjemne :) Styl lekki, miło się czyta. Błędów jakiś rażących nie znalazłam oprócz jednego, który trochę mocno mi się rzucił w oczy, a mianowicie... Prolog jest rozdziałem, który opowiada co się działo przed akcją właściwą, np. trzy lata wcześniej, pół wieku wcześniej, miesiąc wcześniej, kilka dni temu, a u ciebie nie widać tej różnicy czasu między prologiem a pierwszym rozdziałem. To taka jedyna rzecz jaka rzuciła mi się w oczy.
Z chęcią będę tutaj zaglądać, już nawet zapisałam linka u siebie na blogu w polecanych, aby pamiętać zajrzeć ;)
Co do twojej prośby o informowanie ciebie o nowych rozdziałach, nie ma sprawy. Wygodniej byłoby mi po prostu wstawić komentarz tutaj i wydaje mi się, że tobie również taka wersja by bardziej pasowała. Email fajna sprawa, ale czasami się zapomina go sprawdzić ^.^''' a przynajmniej u mnie tak jest.
Także tego, ja już tu jestem to u mnie pojawił się nowy wpis. Zaprasza na: http://atari-i-uchiha.blogspot.com/
Życzę ci weny, przed wszystkim czasu na pisanie oraz masy pomysłów, jak i zdrowia.
P.S Co do pisania i usuwania rozdziałów/fragmentów rozdziałów. Polecam [sama tak często robię] nie pozbywać się tego. Zapisać na kompie pod takim samym tytułem jak gotową pracę tylko np z dopiskiem "wersja 1". Czasami wychodzi tak, że fragment, który chciało się użyć w tym rozdziale a z którego się ostatecznie zrezygnowało, można wykorzystać w innym. Roboty wówczas mniej, bo tylko kopiuj/wklej + ewentualne poprawki/modyfikacje.
Zapraszam. Pewnie mnie udusisz, że tak późno :P
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny rozdział! :3
OdpowiedzUsuńhttp://kuroshitsuji4ever.blogspot.com/2015/03/vii_15.html
Tak bardzo bym chciała nowy rozdział... :P
OdpowiedzUsuńJak dobrze pójdzie, powinien się pojawić już jutro ! :)
UsuńZaskoczyłaś mnie. Byłam pewna, że Yoru zabije Ciela, a przynajmniej dojdzie do jakiejś walki. Nie spodziewałam się, że młody hrabia może sam zlecić swoje zabójstwo. No i ciekawi mnie, co będzie z Neko. Yoru zabierze ją do posiadłości Phantomhive ze sobą, czy nie?
OdpowiedzUsuńNiedługo wpadnę ponownie. Pozdrawiam i życzę weny,
BB
P.S. Zapraszam na nowy rozdział :)
http://noahs-ark-circus.blogspot.com/