niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział trzeci

             Obudziłam się z natarczywie pulsującym bólem głowy.  Swój wzrok przeniosłam na biały sufit, a juz po chwili zaczęły docierać do mnie wszystkie inne bodźce zewnętrzne. W moich uszach odbił się dźwięk ciężkiego dyszenia. Odwróciłam głowę w bok spoglądając na lóżko stojące obok. Krew zawrzała w moich żyłach sprawiając, że  z powrotem poczułam się lekko otumaniona.  Nie zważając na swoje dolegliwości, w ułamku sekundy poderwałam się do pionu i przyklęknęłam przy rannej kocicy. Z jej czoła spływały krople potu, a śnieżna pościel przybrała barwę dojrzałego pomidora, splamiona krwią wydobywającą się z otwartej rany zielonookiej. Drżącą ręką dotknęłam jej czoła. Miała gorączkę. Nie czekając dłużej pobiegłam do łazienki i nalałam wody do szklanego naczynia. Chwyciłam za leżący swobodnie na umywalce ręcznik, po czym wróciłam do pokoju. Odłożyłam misę na blat. Zaczęłam nerwowo przeszukiwać wszystkie szafki w poszukiwaniu jakiegokolwiek bandaża, czy kawałka chusty.
-Cholera - zaklęłam pod nosem, po paru minutach bezowocnej czynności.
Moją uwagę przyciągnął purpurowy karton stojący na jednej z półek, zakrytej częściową firaną. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nie znalazłszy żadnego mebla, na którym mogłabym stanąć, pociągnęłam niezdarnie za pudełko, wyrzucając wszystkie rzeczy na ziemie.
-Bingo! - krzyknęłam, biorąc do rąk małą paczuszkę z wyrysowanym krzyżykiem na środku.
Otworzyłam apteczkę i wyciągnęłam z niej wszystkie potrzebne mi rzeczy. Przyklęknęłam z powrotem przy czarnowłosej ściągając  z niej kołdrę. Dziewczyna uchyliła lekko oczy.
-Yoru - szepnęła niemrawo. W jej głosie można było dostrzec zmęczenie.
-Cii, zaraz się tobą zajmę - uśmiechnęłam się do niej w celu dodania otuchy, na co ta znów przymknęła powieki.
Zanurzyłam ręcznik w zimnej wodzie i delikatnymi ruchami zaczęłam obmywać ranę. Spojrzałam na twarz kotki, która wykrzywiła się w grymasie bólu.  Kiedy wystarczająco opłukałam obrażenie, zaczęłam je starannie odkażać. Zajęło mi to dłuższą chwilę. Po wszystkim przystąpiłam do zszywania. Starałam się opanować drżące ręce, aby wykonać swoją pracę jak najstaranniej i dokładnie. Gdy udało mi się w miarę możliwości zatamować krwawienie, owinęłam ranę bandażem, zawiązując jego koniec w ciasny supeł. Ściągnęłam ze swojego łóżka pościel, którą okryłam zielonooką. Brudną kołdrę wyniosłam do łazienki i zamoczyłam w ciepłej wodzie. Syknęłam cicho, gdy zakręciło mi się w głowie i poleciałam z dużą siła na ścianę. Sama byłam wykończona, na dodatek poczucie winy dobijało mnie zupełnie. Pozwoliłam, aby Neko została ranna. To wszystko była moja wina. Czułam się słaba, cholernie słaba i żałosna. Chciałam załatwić wszystko jak należy, tak by nie narażać kotki na niebezpieczeństwo, a skoczyłam na tym, że musiała uratować moją dupę spod kosy tego zasranego shinigamiego.
Z moich oczu popłynęły łzy,  które szybko starłam. Nie mogłam teraz się poddać i okazać słabości.  Stanęłam nad łóżkiem, w którym leżała kotka.  Spała. Przez chwilę obserwowałam jak jej klatka piersiowa unosi się w równym tempie. Ponownie dotknęłam jej czoła.
-Temperatura spadła - ucieszyłam się. To dobry znak.

~*~

            Pod posiadłość  Phantomhive podjechał pojazd. Jako pierwszy wyszedł z niego młody mężczyzna. Miał długie, brązowe włosy spięte w kitkę, w którą wplątana została czerwona kokarda. Niezdarnym ruchem otworzył drzwi od karocy pozwalając, aby wysiadła z niego czerwonowłosa kobieta. Ubrana w krwistą suknie, prezentowała się bardzo dostojnie. Oboje skierowali swoje kroki w stronę bramy,  przy której stał młody hrabia wraz z lokajem.
-Witaj Cielu - przywitała się przyjaźnie kobieta i energicznym ruchem przyciągnęła chłopaka do swojej piersi - Jak ja cię dawno nie widziałam!- zawyła.
Hrabia zmrużył niebezpiecznie oczy,  jednak nie zareagował w żaden sposób, aby uwolnić się z uścisku ciotki. Przeczekał chwilę aż znudzi się tą nadmierną czułością i go puści, a następnie otrzepał teatralnie ubranie.
-Ciebie również dobrze widzieć- odparł, choć od ich ostatniego spotkania nie minął nawet miesiąc.
Jego wzrok powędrował na osobnika stojącego za kobietą. Nieco skrępowany ocierał ręce o nogi i spoglądał niepewnie, to raz na lokaja, to na ziemie.  Czerwonowłosa widząc zaciekawienie swojego siostrzeńca pociągnęła tajemniczego mężczyznę przed siebie.
-To jest Grell Sutcliff - przedstawiła go - mój osobisty kamerdyner - dodała, wprawiając demona i jego pana w lekkie osłupienie.
-Nigdy nie miałaś lokaja- zwrócił się do niej Ciel.
-Hai, hai - machnęła ręką na znak zgody- Ostatnimi czasy mam jednak wiele spraw do załatwienia tu w Londynie, dlatego potrzebuje pomocy- wyjaśniła- Na dodatek - spojrzała  na brązowowłosego -To kompletny fajtłapa i  idiota w jednym. Liczyłam, że twój doskonały służący - tym razem wzrok spoczął na demonie - Nauczy go jak być prawdziwym lokajem !
Choć mina Michaelisa nadal pozostała obojętna, miał niezmierną ochotę rozszarpać dwójkę przybyłych. Nie uśmiechało mu się zajmować kolejnym niedorajdą, tym bardziej, że miał już na głowie trójkę niezdarnych sługusów, którzy nie potrafili zrobić nawet niczego wokół siebie. Na dodatek czas w jakim miał niańczyć podwładnego Madam Red nie przypadł mu do gustu zupełnie, biorąc pod uwagę fakt, że wkrótce na terenie posiadłości miało rozegrać się pewne zainicjowane przez niego przedstawienie.
-Jak długo zamierzasz u nas gościć? - zapytał Ciel, jak gdyby odczytując myśli stojącego obok demona.
-W Londynie zostanę przez tydzień, u ciebie zatrzymam się tylko na dwie noce, dopóki nie przygotują dla mnie rezydencji- odparła- Czyżby, to był dla ciebie problem?- w jej głosie rozbrzmiał smutek, na co hrabia skrzywił się nieznacznie.
-Nie, skądże, cieszę się, że tu jesteś - skłamał, zmuszając się do lekkiego uśmiechu co automatycznie rozwiało wszelkie wątpliwości Durless.
-Sebastianie, weź bagaże i zaprowadź naszych gości do pokoi- rozkazał, na co mężczyzna tylko skinął głową, a następnie skierował swoje kroki w stronę pojazdu.
-J-j-a pomogę!- krzyknął Grell i niezdarnie podbiegł do demona, aby wyrwać mu jedną z walizek.

W rezydencji panował niemały chaos. Brązowowłosy mężczyzna zapoznał się z pozostałą służbą Phantomhive, którzy usilnie próbowali zabłysnąć przed ich nowym kolegą. Bard tradycyjnie spalił pieczeń przeznaczoną na obiad, Meyrin rozbiła nową, francuską zastawę podarowaną od Madame Red,  zaś Finny nie chcąc być gorszy, wystrzygł wszystkie drzewa w ogrodzie, które przypominały teraz gołe krzaki.
-GOMENASAI!- krzyknęli w trójkę stojąc ze spuszczonymi głowami przed Sebastianem. Jego irytacja dosięgała zenitu, jednak musiał opanować swoje nerwy, aby nie roznieść służby po całej rezydencji.
-Dobrze- powiedział bardziej sam do siebie. Wyciągnął spod fraka zegarek kieszonkowy i sprawdził godzinę.
-Do obiadu zostało jeszcze 40 minut, wyrobie się- powiedział, na co służba zesztywniała przyglądając mu się z podziwem.
-Wy- wskazał palcem na zebranych, którzy podskoczyli nerwowo- Macie się nie ruszać z miejsca, dopóki nie skończę - rozkazał i spojrzał na siedzącego w kącie Tanake - Zacznijcie lepiej brać z niego przykład - zwrócił się ponownie do służby i wyszedł pośpiesznie z pomieszczenia.
-Kya!- zawyła pokojówka - Pan Sebastian znowu jest na nas zły!- zaczęła wycierać ściekające spod jej ogromnych okularów łzy.
Lokaj Madame Red przyglądał się całej zaistniałej sytuacji z wielkim zaciekawieniem.
-Naprawdę sądzicie, że uda mu się wyrobić w 40 minut?- zapytał służby Phantomhive.
Finny podskoczył do niego energicznie, na co ten odsunął się nieco w tył.
-Pewnie! - zawył szczęśliwie - To w końcu Pan Sebastian!- zaśmiał się, na co pokojówka uspokoiła się lekko.
Równo o godzinie drugiej po południu, w całej posiadłości rozniósł się aromatyczny zapach pieczonego mięsa. Hrabianka przyciągnięta owym zjawiskiem po paru minutach pojawiła się w jadalni, gdzie czekał na nią panicz z nakrytym stołem.
-Sebastian za chwilę poda obiad- zwrócił się do kobiety i jak na zawołanie do pomieszczenia wkroczył lokaj niosąc w rękach brytfankę, którą zwinnie postawił na środku stołu.
-Widzę, że użyłeś mojej zastawy - Madame spojrzała na demona, który uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
-Hai. Idealnie pasowała do zastosowanej dzisiaj dekoracji - odparł,  zaś kobieta  zaklaskała w dłonie z podziwem.
-Doprawy, wszystko wygląda bajecznie, dobra robota! -pochwaliła go, na co ten podziękował jej krótko i ukłonił się.
-Niesamowite- wyrwało się z ust stojącego obok Sutcliffa.
-T-ak- przytaknęła pokojówka wpatrująca się z podziwem w mężczyznę, który nalewał teraz gościowi wina.
-Cały Sebastian! - odparł z zadowoleniem Bard- Zawsze można na niego liczyć! Gdy na niego patrzę, aż palę się do roboty!
W głowie czerwonowłosego rozgrywała się istna walka. Kim jest ta cudowna istota? Jak to możliwe? Co za niezwykłość.  Ta gracja, pociągający uśmiech i o zgrozo co za piękna czerwień okalająca jego spojrzenie. Miał wrażenie, że od samego widoku zaraz się rozpłynie.
-Panie Sebastianie!- krzyknął z podnieceniem, co zwróciło uwagę wszystkich obecnych w pomieszczeniu.
-Proszę nauczyć mnie przez te dwa dni, jak być tak wspaniałym lokajem, jak Pan ! - znów zawył.
Jego słowa wyraźnie zdziwiły demona. Zilustrował mężczyznę, po czym uśmiechnął się do niego.
-Jeśli mój panicz wyda mi taki...- nie dokończył, ponieważ przerwały mu słowa młodego hrabi.
-Niech będzie - odparł beznamiętnym tonem. Dobrze zdawał sobie sprawę jak obecność tego osobnika wpływa na kamerdynera i miał ogromną ochotę podenerwować go w jakikolwiek sposób, a ten, musiał przyznać, był wręcz idealny.
Michaelis wyprostował się. Krew niebezpiecznie zagotowała się w jego żyłach.
Co za bezczelny gówniarz.
-Yes my Lord - odwrócił się w jego stronę przykładając rękę do piersi. Przymknął oczy i odczekał parę sekund, a następnie powrócił do wykonywanych przez siebie czynności.


~*~

            Obudziłam się leżąc w połowie na ziemi. Głowie miałam opartą o łóżko, na którym leżała Neko. Podniosłam się lekko i zauważyłam, że dziewczyna przygląda mi się intensywnie.
-Gomen. Musiałam przysnąć - spuściłam wzrok - Jak się czujesz?- zapytałam.
-Bywało gorzej - zaśmiała się rozluźniając nieco napiętą atmosferę.
Odrzuciłam na chwilę kołdrę, aby móc spojrzeć na ranę. Bandaż nie był zbytnio zakrwawiony co ucieszyło mnie niezmiernie. Mimo wszystko postanowiłam zmienić kotce opatrunek.
Nakładając nowy bandaż czułam się strasznie niezręcznie. Nie mogłam spojrzeć jej w oczy. Czułam to cholerne poczucie winy.
-Yoru - zwróciła się do mnie, na co zamarłam w bezruchu.
-Spójrz na mnie - poprosiła.
Niepewnie podniosłam na nią wzrok. W jej oczach dostrzegłam troskę.
-To nie  przez ciebie- powiedziała, na co poniosłam się z klęczek.
-Neko, kurwa- z moich oczu znowu zaczęły lecieć łzy - Jak to nie przeze mnie? Jak to Kurwa nie przeze mnie?- zaczęła napierać na mnie złość.
-Gdybym nie była tak słaba i lekkomyślna, to nic, by się nie stało! - krzyknęłam z wyrzutem.
Zielonooka przymknęła oczy.
-W całym moim życiu, jeszcze nigdy nie spotkałam człowieka, który byłby tak silny, jak ty- powiedziała, co wywołało u mnie niemały szok.
Usiadłam obok niej.
-Jesteś lekkomyślna - przerwała na chwilę - To prawda - mimowolnie uśmiechnęłam się lekko.
-Na dodatek okropny z ciebie uparciuch.. Jednak zawsze zaciekle dążysz do celu. Nie poddajesz się.  Dajesz z siebie wszystko. Czy jestem zła? - zamyśliła się na chwilę - Cholernie! Gdybym miała silę, wstałabym i skopała twój blady tyłek za to, że poszłaś tam sama!
Nastała między nami niezręczna cisza.
-Przepraszam- powiedziałam już uspokojona. Wiedziałam, że źle zrobiłam i nie miałam zamiaru się z tym kryć, ani wysłuchiwać, że to nie prawda. Czułam się winna i wiedziałam, iż to uczucie długo nie zniknie. Jednak rozwlekanie tego, nic nie da. Nie cofnę czasu.
-Wybaczam- szepnęła zielonooka.
Obie zaśmiałyśmy się cicho.
-Skoro mamy już to za sobą- zaczęła- co udało ci się dowiedzieć?- zapytała.
Milczałam przez chwilę próbując zebrać myśli. Opowiedziałam kotce wszystko ze szczegółami, a ta słuchała mnie od czasu do czasu kiwając głową.
-Trochę to pogmatwane - spojrzała na mnie.
-Wiem - odparłam i podrapałam się nerwowo po ręce.
-Co teraz zamierzasz?
To pytanie rozbrzmiało w mojej głowie sprawiając, że nieznośny ból z rana zaczął powracać. Westchnęłam cicho i odgarnęłam na bok grzywkę. Spojrzałam w okno ilustrując krajobraz.
-Teraz zajmę się zleceniem. A potem..- przerwałam na chwilę zastanawiając się nad konkretną odpowiedzią.
-Potem stąd wyjedziemy - dokończyła za mnie kotka, na co kiwnęłam głową.
-Kiedy ruszasz?- zapytała.
-Dziś wieczorem.
-Rozumiem- jej ton głosu wydał mi się szorstki. Dobrze zdawałam sobie sprawę, że kotka się martwi.
-Spokojnie, to nie walka z shinigamim tylko zwykły dzieciak- odparłam chcąc dodać jej nieco otuchy.
Dziewczyna westchnęła cicho i przeleciała wzrokiem po pokoju, na sam koniec zatrzymując się na mnie.
-Kiedy cię poznałam – zaczęła- wyróżniałaś się spośród innych ludzi.
-Co masz na myśli?- zapytałam, nie wiedząc do czego dąży.
-W twoich oczach zobaczyłam coś, czego nie widziałam nigdy u kogokolwiek innego. Ta nieposkromiona chęć do życia, a jednocześnie wielki strach i ból. Już wtedy zdałam sobie sprawę, że jesteś wyjątkowa, że spotkało cię w życiu coś strasznego, a mimo to nadal chcesz twardo kroczyć przez świat. Być może brzmi to głupio, jednak nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo byłam szczęśliwa, kiedy udało mi się po raz pierwszy wywołać na twojej twarzy uśmiech. Ta twoja cholerna odwaga, sprawiła, że zapragnęłam już do końca życia stać u twego boku. Przysięgałam cię bronić, abyś nigdy nie musiała doświadczyć bólu. Czuje, że zawiodłam. Zawiodłam nie tylko ciebie, ale i siebie.  Zawszę broniłaś ludzkiego życia, które mi było obojętne. Zmieniłaś mnie i sprawiłaś, że pokochałam cię jak własną siostrę , dlatego patrząc jak każde zabójstwo popełnione z twoich rąk wyżera cząstkę ciebie, mam ochotę gorzko płakać. Nie wiem co przyczyniło się do tego, że zaczęłaś robić to co robisz. Nie mam wręcz zielonego pojęcia jak mogłam do tego dopuścić. Dlatego tym razem, to ja cię przepraszam Yoru..
Słowa dziewczyny sprawiły, że całe powietrze z moich płuc, w jednym momencie wydostało się na zewnątrz z głośnym piskiem.  Nienawidziłam siebie za to co robię. Sądziłam, że to jedyna droga, aby przeżyć.  Nigdy bym nie pomyślała, że zielonooka obwinia o to siebie. Doskonale pamiętam jak bardzo przeżyłam swoje pierwsze zabójstwo.  Z czasem, zaczęło mnie to coraz mniej boleć, jednak nigdy nie czułam się obojętna względem ludzkiego życia. Zdawałam sobie sprawę, że zgniję przez to w piekle, więc dlaczego nadal to robiłam? Wkręciłam się w cały ten cholerny, plugawy kawałek świata.  Sama stałam się ludzkim oprawcą, raniłam innych i przynosiłam tylko saldo bólu. Więc czym niby miałam się różnić od tych, którzy  tak zranili mnie? Dlaczego ich tak nienawidziłam, skoro nie byłam od nich lepsza? Jak to się stało, że tak się zmieniłam?
-Jestem cholernym potworem- powiedziałam sama do siebie, na co dziewczyna zadrżała lekko.
-Yoru, ja wcale nie…
-Przyniosę nam coś do jedzenia-przerwałam jej i wyszłam z pokoju.
Będąc na korytarzy oparłam się plecami o ścianę.
Nigdy nie uważałam siebie za mordercę, a przecież nim byłam.  Kiedy się tak stoczyłam? I dlaczego dopiero słowa kotki sprawiły, że to do mnie dotarło?
Zeszłam schodami do pustego holu. Następnie skierowałam swoje kroki w stronę kuchni. Gdy opatrzyłam się w jedzenie wróciłam do pokoju. Nie ochłonęłam jeszcze do końca. Moje serce szalało od natłoku myśli.  Podałam dziewczynie talerz z kanapkami, po czym sama wzięłam się za jedzenie.  Zielonooka nieco niezdarnie przysunęła posiłek do ust. Widziałam, że jest jej niewygodnie, jednak nie pomogłam jej. Mimo wszystko byłam na nią zła i chociaż wiedziałam, że bezpodstawnie, bo w końcu powiedziała mi wyłącznie prawdę, to odczuwałam względem niej okropny żal. Bolały mnie jej słowa, a raczej fakt, że uświadomiła mi to, co starałam się przed sobą ukrywać.
Kiedy skończyłam jeść, podeszłam do niej i ostatecznie podtrzymując jej głowę, zaczęłam ją karmić. Spojrzała na mnie dziękującym wzrokiem, jednak nie odezwałyśmy się do siebie ani słowem. Obie musiałyśmy wszystko na spokojnie przemyśleć. Po zjedzonym posiłku, kazałam dziewczynie się przespać, a sama zaczęłam przygotowywać  się do nocnego  „ wyjścia’’.

Punkt dwudziesta trzecia opuściłam  pensjonat. Ubrana w zwiewny płaszcz, naciągnęłam na siebie kaptur. Teraz musiałam tylko załatwić sobie pojazd. Bądź co bądź rezydencja Phantomhive znajdowała się dość duży kawałek stąd.  
Skierowałam się w stronę starego Londyńskiego placu. Skręciłam w jedną z uliczek i już po chwili stanęłam pod drzwiami niedużego pubu.  Pchnęłam mocno ciężkie, dębowe drzwi i wkroczyłam do środka.  Przy barze stał wyskoki blond włosy mężczyzna. Miał fiołkowe oczy i lekki zarost. Był stosunkowo młody. Wyglądał na około trzydzieści dwa lata. Pomachał do mnie ochoczo i z uśmiechem na ustach zaczął przygotowywać dla mnie trunek.
-Ja w innej sprawie- powiedziałam na co ten lekko spoważniał i zaprzestał wykonywanego czynu.
-Znów mam cię jakoś ładnie ubrać?- zapytał, a następnie zaśmiał się. Pokiwałam przecząco głową, próbując  powstrzymać cisnącą się na język obelgę.
-Potrzebuję konia, Christan – zwróciłam się do mężczyzny.
Ten tylko spojrzał na mnie podejrzliwie, jednak pokiwał ręką na znak, ze mam iść za nim.  Po chwili znaleźliśmy się w obrzydliwie cuchnącej stajence.  Mój wzrok przykuły dwa dobrze zbudowane konie.
-Znów się w coś pakujesz – stwierdził odpalając cygaro.
Oparł się o framugę drzwi i przenikliwym spojrzeniem zilustrował moją sylwetkę.
-Nie twój interes- odparłam krótko. Nie miałam ochotę na pouczenia, a szczególnie z jego strony.
-Masz mi go jutro zwrócić- powiedział mężczyzna, po czym wyprowadził jednego z nich – Teraz ty zaciągasz dług.
Prychnęłam cicho  kiwając  głową na znak zgody i wyszłam tylnym wyjściem, pożegnawszy się wpierw z barmanem.

-No mały- poklepałam konia po tułowiu- Czeka nas przejażdżka.

~*~
Uff, jakoś poszło.  Przepraszam was za taką dłuższą przerwę, jednak od teraz będzie to raczej coś normalnego.  Natłok nauki i sprawy osobiste pochłaniają mi wyjątkowo dużo czasu. 
Ostatecznie, znów nie jestem do końca zadowolona z notki. Zdaje sobię sprawę, żę jest dość niemrawa.  Mam nadzieję, że kolejna wyjdzie mi znacznie lepiej. Pozdrawiam was cieplutko :)

Ps. nie do końca pamiętam jak Madam Red przedstawiła Grella, czy nadała mu inne imię czy nic nie zmieniała, dlatego jeśli coś pogmatwałam, z góry przepraszam.

15 komentarzy:

  1. E, gdzie tam! Notka mi się podoba, tylko mogłoby się coś zacząć dziać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od następnej notki, akcja nabierze nieco tempa, mam bynajmniej taką nadzieję xD

      Usuń
  2. Było kilka błędów, ale tak bardzo zdycham, że nie miałam siły ich wypisać, gomen. Następnym razem się poprawię. Notka ciekawa, wcale nie uważam, żeby była niemrawa. Fajnie było poznać trochę myśli bohaterki. Ale już się nie mogę doczekać apotkania z Cielem i Sebą <3
    Jedna rzecz - jeżeli ktoś wyglada na około ileś lat, to mówimy albo pelnymi liczbami, albo połówkami. Około trzydziestu lepiej by pasowało.
    Życzę weny i zapraszam do siebie, jutro późnym popołudniem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojaa, wchodzę poinformować, że u mnie news (przedostatni rozdział tego tomu tak właściwie Oo), a tu taka niespodzianka :D Śliczny szablon <3
    Uwielbiam Twoje projekty graficzne, chciałabym tak umieć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się ciesze, że ci się podoba <3 Bądz co bądz tworzenie szablonów nie jest wcale takie trudne, wystarcza podstawy css'a i jakis w miare ogarnięty program do grafiki :D Jeszcze mi baaaardzo daleko do ideału, jednak mam nadzieję, iż z czasem zacznie mi to wychodzić coraz lepiej, może nawet zacznę tworzyć na zamówienie ;3
      Boże, to już zaraz 2 tom, szybko zleciało xD Lecę czytać, buziaki :*

      Usuń
    2. Jak zaczniesz robić na zamówienie to chce być klientem :3 Ja umiem wybrać coś z ustawień bloggera i wstawić jakiś shit z htmla. Nie znam się w ogóle na css'i, a i na grafice komputerowej tez niezbyt :P
      W ogóle, zastanawiam się, czy czegoś nie dopisać i nie rozwlec zakończenia na dwie notki, pomyślę jeszcze. Na razie zbieram opinie xD

      Usuń
    3. Jeśli zamierzasz zrobić przerwę przed drugim tomem to rozpisz na dwie notki :D Będzie więcej do czytania <33
      Mhm, zawsze możesz napisać do mnie na maila, może uda mi się sprostać twoim wymaganiom i coś wykonam w wolnej chwili :D ;3

      Usuń
    4. Myślę o tym, bo masz niesamowity talent. Ale powstrzymuje mnie wrodozna niechęć do zmian. A tak już się przyzwyczaiłam do tego swojego pseudoszablonu.
      Myślę nad założeniem bloga z rozwinięciem opowiadania o Sebie w XXI wieku. Jak narysuję arta na okładkę to się odezwę xD

      Usuń
  4. Nie no, ten szablon jest cudnyy *.*
    To już trzeci, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak :D I znając życie pewnie nie ostatni XD
      Dziękuje za miłe słowa :33

      Usuń
  5. Zapraszam na nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Heja, co się z Tobą dzieje? Nie porzuciłaś bloga, prawda? :P

    OdpowiedzUsuń
  7. O rany, Grell jak zwykle rozwala swoimi tekstami i rozmyślaniami, chodzi mi tu o to, jak określił Sebastiana ;) Biedny Sebby, jak zwykle musi się użerać z trójką służących ;)
    Jestem ciekawa spotkania Yoru z Cielem, choć myślę, że Sebastian jak zwykle będzie chciał ratować swojego panicza i plan polegnie.
    Niedługo wpadnę ponownie.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny,
    BB

    OdpowiedzUsuń
  8. www.kuroshitsujizbior.blogspot.com
    zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń